Na ratunek Treflowi!
Kochani Paczacze, w miniony weekend trafił pod naszą opiekę Trefl kocurek po wypadku, w bardzo ciężkim stanie.
Ma złamaną żuchwę, złamaną szczękę z przemieszczeniem, pęknięte, wręcz zmiażdżone podniebienie, wypadło mu oko.
Pokarm przyjmuje przez sondę donosową. Wymagał pilnej operacji, ale wynik morfologii okazał się tragiczny (hematokryt 0.11). Z taką anemią Trefl nie przeżyłby skomplikowanego zabiegu. W niedzielę przeszedł transfuzję i to cud, bo zdobycie krwi graniczy z cudem - banki świecą pustkami, nawet w Warszawie. Parametry czerwonokrwinkowe wyraźnie się poprawiły i można było rozpocząć zabieg.
Niestety okazało się, że obrażenia są zbyt rozległe i skomplikowane (trzeba będzie scalać kości m.in. przy pomocy blaszek), by operacji podjął się nasz chirurg. Jest świetny, ale takich zabiegów nie przeprowadza. We wtorek o godz. 11.30 przewieźliśmy Trefla do innej lecznicy, gdzie dwoje specjalistów przystąpiło do skomplikowanej operacji. Trwała aż 5 godzin (sic!), ponieważ dodatkowo utrudniły ją rozległe zmiany martwicze.
Na czas trudnej rekonwalescencji Tefluś musiał wrócić do szpitala, gdzie jest pod stałą, bardzo troskliwą opieką. Niestety dzień po zabiegu puściły spojenia mostów po obu stronach. Tak więc kolejny ciężki zabieg przed kotusiem. Zostanie wykonany jak tylko stan Treflika na to pozwoli.
Kocurek karmiony jest nadal sondą i jeszcze długo będzie. Co w tym nieszczęściu jest naprawdę cudowne? Trefl! Kochany, rozmruczany, wystawiający brzuszek do głaskania, kocurek! Jakiż On dzielny i przekochany! Zrobimy wszystko, by wrócił do zdrowia i mógł żyć radośnie! Czy zechcecie pomóc Trefelkowi?! Teraz, prosimy, trzymajcie kciuki z całych sił, ślijcie moc, zaklinajcie los, by wszystko się zrosło i nie wdało się zakażenie!
Musi się udać, MUSI! On ma tak wielką wolę życia, że walczy za stu! Rokowania są ostrożne, bo koła samochodu dosłownie zmiażdżyły mu pyszczek. Z całego serca prosimy Was o pomoc w ratowaniu Trefla, którego drogi bezdomności poprowadziły wprost pod koła samochodu! Bez Waszej pomocy, nie damy rady unieść tego finansowo. Sam koszt pierwszej operacji to 4078 zł, do tego transfuzja, długa hospitalizacja, kolejny zabieg scalania mostów, płynna karma do karmienia przez sondę... Końca wydatków nie widać, ale widzimy wyraźnie jak bardzo ten niespełna roczny kocurek chce żyć! Nie możemy go zawieść! Nie jest już sam, prawda?
Aktualizacja: tydzień temu

Alicja
4 dni temu
65 zł
Cel: 5 000 zł
Anonimowy Wpłacający
13 godzin temu