Wojtuś był najprawdopodobniej czyimś zadbanym, rozpieszczanym kotkiem. Nie wiemy co wojna zrobiła z jego ukochanymi ludźmi, z jego ciepłym domkiem. Czujemy ogromny ból, gdy próbujemy się tego domyślać. Znamy dokładnie jego historię dopiero od momentu, gdy jeden z ukraińskich żołnierzy wyciągnął do niego rękę w ogniu walk, na froncie, w zniszczonym Czasnym Jarze. Pomoc przyszła w ostatniej chwili, gdy Wojtuś wśród zgliszczy tracił już ostatnie siły męczony przez gorączkę, infekcje i świerzbowca. Dotarł wraz z żołnierzami do schroniska Friend w Dnieprze. Na pomoc dla jego oczek było już za późno, lała się z nich ropa, nie było czego ratować. Ale cudownym wolontariuszkom udało się ocalić życie Wojtusia! Robiły, co mogły, gdy Wojtuś całe długie trzy miesiące czekał na pomoc i transport do Polski. Gdy do nas przyjechał, natychmiast poddano go operacji oczyszczenia i zaszycia oczodołów. Oczka przestały go wreszcie straszliwie boleć, ale pozostał inny ból. Ból psychiczny związany z utratą całego bezpiecznego świata, który znał. Tęsknota za ukochanymi ludźmi, za dobrze znanymi kątami. Wojtusiowi towarzyszył już tylko ogromny strach, co jeszcze złego go czeka, z której strony przyjdzie cios. Stracił wzrok, więc otaczał go tylko mrok i niepewność. Nie ufał nam, że odtąd będzie mieszkał w ciepłym domku, gdzie sią ludzie, którzy się o niego zatroszczą i nie pozwolą, by przytrafiło się mu coś złego. Już nigdy więcej. Wojtuś powątpiewał w taki obrót spraw. Straumatyzowany wojną zrywał się przerażony każdym nawet najmniejszym hałasem czy gwałtowniejszym ruchem. Chował się w ciasnych zakamarkach i cały czas czuwał. Dawno nie widzieliśmy tak przerażonego kota. Wojtuś potrzebował kilku miesięcy, by zrozumieć, że jest bezpieczny. Jego tymczasowi Opiekunowie dawali mu tyle czasu i przestrzeni, ile tylko potrzebował. Wojtuś najpierw zaczął zadawać się z innymi kotami i poznawał dom w ich cieniu, zawsze za ich plecami, by tylko za bardzo się nie odsłaniać. Z czasem pozwalał sobie coraz śmielej na wyglądanie ze swoich kryjówek i nieśmiałe eksplorowanie terytorium. Prawie wtedy wstrzymywaliśmy oddech, by tylko go nie spłoszyć! Zaczął lepiej sypiać i mniej gwałtownie reagować. Ze wzruszeniem obserwowaliśmy, jak zaczyna bawić się małymi myszkami. Z czasem Wojtuś okazał się wielkim pasjonatem opieki nad kociakami, którymi zajmuje się z wielką miłością i troską! Cudowny, opiekuńczy wujek z niego! Stopniowo nastąpił w nim niesamowity przełom – z własnej woli, wzorem innych kotów, zaczął podchodzić do ludzi coraz bliżej i bliżej, a nawet urządzać sobie z Opiekunami pogaduszki 😀 Na razie jeszcze z wielką delikatnością odpowiadamy na ten przypływ wojtusiowej miłości, ale chcemy podzielić się z Wami tym niesamowitym szczęściem!!! <3 Kocurek odzyskał wiarę w ludzi, a wraz z nią pożegnał swoje straszki i lęki! Jego świat stał się na powrót większy i bardziej kolorowy. Przeszczęście – zresztą zobaczcie sami, jaki jest dzielny!
Bardzo jesteśmy z Wojtusia dumni! Oby tak dalej, ślijcie mu ciepłe myśli, Kochani Paczacze! Zdradzimy Wam też ważny sekret – można już się w Wojtusiu zakochiwać, bo jest kotkiem z każdym dniem coraz bardziej gotowym do adopcji! Wierzymy z całych sił, że Wojtuś znajdzie tę wyjątkową osobę, która go zrozumie i pokocha. Ciepłe buziaki dla Was od Wojtusia, który jeszcze (na pewno!!!) zostanie miziakiem!