Bazylia szuka swoich wirtualnych rodziców!
Bazylia to starsza kocia dama, która przeszła naprawdę wiele — ale mimo wszystko pozostała czuła, ufna i pełna miłości do człowieka. To kotka, która nie tylko kocha przytulanie – ona się nim karmi. Wystarczy, że usiądziesz obok, a już masz ją na kolanach. Mruczy, wtula się, zamyka oczy – jakby każda chwila bliskości była dla niej czymś bezcennym.
Jej historia zaczęła się brutalnie zwyczajnie – w małej wsi, gdzie jej opiekun zapytany o kotkę powiedział, że „pewnie poszła zdychać w krzakach”. Dla niego była już tylko kłopotem. Dla nas – była życiem, które trzeba uratować.
Znaleźliśmy ją. Chudą, zmęczoną, niedożywioną. Oddychała ciężko, miała chore zęby, a z ciała wystawały same kosteczki. Przeszła intensywne leczenie, zabiegi stomatologiczne, wróciła do sił – a dziś… jest najedzona, zaokrąglona, ciepła i szczęśliwa. W końcu.
Niestety, los nie daje jej pełnego spokoju. Bazylia najprawdopodobniej zmaga się z wrzodami żołądka, których nie możemy potwierdzić ani leczyć, bo… miała nowotwór. Mięsaka. To przez niego straciła jedną z łapek.
Prawda jest taka, że uratowaliśmy ją trochę przypadkiem. Wydawało nam się, że dziwnie chodzi, więc pojechaliśmy na konsultację. RTG wykazało zmianę w kości. W przedniej łapce. A „dziwnie chodziła” przez tylne łapki. Nie wiedzieliśmy, czy to nowotwór, ale wiedzieliśmy, że nie możemy czekać. Podjęliśmy decyzję o amputacji – i to była ta właściwa. Dziś Bazylia ma trzy łapy, ale za to wolność od choroby, która mogła ją zniszczyć.
Choć nikt nie da nam gwarancji, że rak nie wróci, jedno jest pewne – dziś Bazylia żyje. I bardzo to życie kocha. Kocha ludzi, kocha głaski, kocha ciepło i spokój. Jest spokojna, delikatna, mądra. Patrzy w oczy, jakby rozumiała więcej, niż się wydaje.
Bazylia to kotka, która nie miała mieć już żadnych szans. A teraz ma wszystko, co naprawdę ważne – i ogromną chęć, żeby trwać jeszcze długo. Po swojemu, bez pośpiechu. W swoim rytmie. Z człowiekiem, przy którym może się wtulić i po prostu być.