Mam już dom! :)
Polski zwisłouchy Koksik pretenduje do tytułu najbardziej miłego pacjenta. Złego słowa nie można o nim powiedzieć. To przewspaniały kot, którego poturbowało życie i bezdomność.
Chłopaka próbowałyśmy złapać już wiosną, ale kiedy pojechałyśmy na miejsce, przepadł na wiele tygodni. Niedawno zaczął ponownie pojawiać się w miejscu dokarmiania, wrócił w dużo gorszej kondycji.
Zaczynając od najmniejszych problemów: Koksik miał pełno pasożytów, całe kolonie wszy i świerzbowiec uszny, który nieleczony najprawdopodobniej na zawsze zmienił mu budowę uszu...
Jest zrudziały, FIV+, wychudzony (na ostatnim zdjęciu widać, jaki był grubiutki kilka miesięcy temu), miał ropień na łapie. Przeszedł zabieg usunięcia połamanych kłów i startych siekaczy - górne, przednie zęby miał jak u stuletniego kota.
Aktualnie problemem kocura jest luźna kupa. Testy na giardie ujemne, kupa w laboratorium. Na razie chłopak przeszedł na gotowanego BARF'a. Bo tylko mięso i karmy gastro trzymają jego dwójkę w ryzach.
Nie mamy dla niego miejsca, ma tylko karmicieli, którzy również szukają mu domu. Koksik musiał mieć dom i wychowywać się przy człowieku, jest naprawdę przemiłym zwierzęciem. Oprócz postawienia go na nogi bardzo chciałybyśmy znaleźć mu kochający dom. Taki, który nie dopuści, by kocur stał się ponownie bezdomny.
Adopcje stoją, ale mimo wszystko spróbujemy. Czy ktoś byłby zainteresowany przygarnięciem zdezelowanego kota, w którym drzemią przeogromne pokłady miłości do ludzi?
Koksik cały czas ugniata, cały czas się mizia, kocha człowieka. Jak wielki jest ciałem, tak samo wielki duchem. W klatce jest grzeczny jak aniołek, kuwetkuje wzorowo. Szuka domu niewychodzącego na terenie całej Polski.