Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy Labę, serce nam zamarło. Mała, szczupła, z oczami pełnymi lęku i smutku, a jednocześnie z jakimś niezwykłym blaskiem. Żyła tak, jak żaden pies nie powinien – na ulicy, w Konstancinie, tuż obok ludzi, ale jakby obok świata.
Spała w wykopanej przez siebie norze, w lasku, nieopodal przystanku autobusowego. Przez długie miesiące była nieuchwytna. Kiedy ktoś próbował podejść – uciekała. Zawsze w gotowości, zawsze czujna. I tylko ci, którzy ją dokarmiali, wiedzieli, że pod tą skorupą strachu kryje się delikatna, wrażliwa dusza.
Dzięki tym dobrym ludziom Laba przetrwała. A potem wydarzyło się coś, co zmieniło jej los – udało się ją odłowić. Trafiła do nas. I wtedy zaczęła się jej nowa historia.
Na początku była tylko cisza i strach. Laba siedziała w kącie, nie chciała spojrzeć w oczy, nie chciała dotyku. Ale my wiedzieliśmy, że to minie. Że wystarczy cierpliwość, spokój i serce.
Dziś, po kilku tygodniach, nasza dziewczynka zaczyna się otwierać. Gdy widzi znane osoby, ogonek już nie wytrzymuje – merda, czasem nieśmiało, czasem całkiem odważnie. Jeszcze nie do końca rozumie, że może się cieszyć, ale widać, że próbuje. Z każdym dniem coraz bardziej wierzy, że człowiek nie musi być zagrożeniem.
Laba bardzo uczy się od innych psów – obserwuje je, szuka w nich pewności i wsparcia. Dlatego w nowym domu świetnie czułaby się z psim przyjacielem, który pokaże jej, że życie może być naprawdę fajne.
Jest średniej wielkości (ok. 12 kg, do kolana), spokojna, czysta, grzeczna. Nie niszczy, nie hałasuje, nie narzuca się. Po prostu jest – cicha obecność, która z dnia na dzień staje się coraz cieplejsza.
Laba potrzebuje domu spokojnego, bez małych dzieci, i człowieka, który ma w sobie dużo serca i cierpliwości. Takiego, który da jej czas i przestrzeń, by mogła rozkwitnąć. Bo ona naprawdę już chce zaufać.
Nie wiemy, czy kiedykolwiek miała swój dom. Ale wiemy jedno – bardzo na niego zasługuje.
📞 Jeśli czujesz, że możesz być jej człowiekiem, zadzwoń: 501 258 303 lub 509 117 723