Tyle ładnych, fajnych psów szuka domów. Skaczących na kraty, którym na widok człowieka urywa się ogon, liżą ręce ciesząc się z każdego muśnięcia dłonią, wychodzą z budy na każde słowo. Wybiegają radośnie nawet wtedy, gdy pracownik sprząta boks. Ważny jest dla nich każdy kontakt, jedno pogłaskanie po głowie, poklepanie po grzbiecie i obietnica wyszeptana do ucha- wszystko będzie dobrze, wytrzymaj, niedługo pójdziesz do domu. To daje energię na resztę dnia, kolejnego spędzonego w schronisku jako pies bezdomny. Czekają niecierpliwie na jedzenie i spacer. Potrafią cieszyć się z małych rzeczy. ...głupcy. Chyba nie wiedzą, do czego zdolny jest człowiek. A jakie szanse ma pies, którego nie widać? Włochatek został przeklęty już w dniu narodzin; gdzieś na świecie jest osoba odpowiedzialna za jego niechciane pojawienie się na świecie. Nie wiadomo w jaki sposób znalazł się w miejscu, które okazało się jego koszmarem. Czyja to wina, że żyje, że boi się każdego ruchu, boi się wyjść, pokazać, boi się... człowieka. ...mieszkałem z takim jednym- kochałem go bardzo, owszem; w końcu to mój pan. Miał jednak, podobno, nierówno pod sufitem. Mieszkałem z nim i innymi psami, od czasu do czasu dostaliśmy spleśniały chleb, kawałek starej kiełbasy i to, co udało się znaleźć w śmietniku. Nigdy nie wychodziliśmy na dwór. Szczelnie zasłonięte zasłony, zapomniałem, co to słońce i trawa. Gdy nasz pan całkiem ześwirował i nawet śmietnik był pusty, ktoś po nas przyszedł. Baliśmy się strasznie, ja najbardziej; schowałem się w szafie, myślałem, że tam będę bezpieczny; nie chciałem być znowu bity, żeby znowu bolało. Wstrzymałem oddech; obce, przerażające głosy krążyły po mieszkaniu. Ktoś otworzył szafę. Odwróciłem głowę, wcisnąłem się w kąt z całych sił... Boże, co za wielki, straszny człowiek! Włochatek jest jeszcze młodym psem, ma maksymalnie pięć lat. Dwa spędził w domu bity i głodzony, kolejne dwa w schroniskowej budzie. Był tak przerażony, że wszyscy odkładali na później jego socjalizację. Każdą próbę kontaktu odbierał jako zagrożenie, ale nigdy nie był agresywny. Po prostu błagał spojrzeniem: zostawcie mnie w spokoju! Uciekał, chował się. Wychodził na jedzenie, gdy człowiek oddalił się na bezpieczną odległość. ... w schronisku czasem ktoś wyciągnął do mnie rękę; zamykałem, zaciskałem powieki z całych sił. Może to uchroni mnie przed uderzeniem? Czego oni chcą? Poprzedni pan bił mnie często i mocno, dlatego nie mam zamiaru ufać pierwszemu lepszemu człowiekowi! Mijały miesiące, pojawiła się ciocia Asia. Widywałem ją już wcześniej, kręciła się po azylu, wszystkie psy do niej lgnęły a ja nadal pozostawałem niezłamany. Gdy do mnie przychodziła udawałem niewidzialnego i modliłem się, by jak najszybciej odeszła. Do czasu. Włochatek został zabrany do pomieszczenia, gdzie trafiają psy wymagające pracy. Codzienny, wręcz przymusowy kontakt z ludźmi zrobił swoje- niemal po tygodniu wyszedł na pierwszy spacer, ubrany w dwie obroże i szelki, na wypadek paniki i chęci ucieczki. Pokazał, jaki jest naprawdę- to super pies. Przy swojej ukochanej opiekunce nabiera odwagi, potrafi się bawić i cieszyć. Czasem tak się rozbryka, że biega w kółko jak wariat. ... i to są najpiękniejsze chwile mojego życia- zabawa z psami, wolność, słońce a obok ciocia Asia. Bo jak pojawia się ktoś inny od razu chowam się pod stół i udaję, że mnie nie ma. A już na pewno nie będę pokazywał się jakimś obcym, co przyszli adoptować psa! Włochatek jest prawdziwym dżentelmenem w stosunku do suczek. Każdą zachęca do zabawy, bawi się w chowanego i berka, skacze i szaleje. Uwielbia to. Jest bardzo nieśmiały przy obcych, a nawet wolontariuszach z którymi ma na co dzień styczność. Dużo czasu minie, nim zaufa i pozwoli się pogłaskać. Nie ma w nim cienia agresji, przyparty do muru kładzie się i zamyka oczy, widać, że czuje sie bardzo niekomfortowo. Szuka domu cierpliwego i delikatnego. Najbezpieczniej czuje się w swojej klatce. Na widok smyczy czasem się zapomina i wybiega z roześmianym pyszczkiem wiedząc, że idzie na spacer. Jest umiarkowanie aktywny, kocha spacery ale nie wymaga dużo ruchu. Potrzeby załatwia na zewnątrz, jest czysty. ...chciałbym nieśmiało powiedzieć, że najbardziej marzę o takiej cioci Asi na wyłączność. O rodzinie, która zaakcetowałaby mnie takim, jakim jestem. Pewnie na zawsze pozostanę psem, który boi się własnego cienia. Czy to przekreśla moje szanse wyjście ze schroniska? Mam nadzieję, że nie. Bo też mam serce, też czuję i potrafię kochać, tylko nie umiem się zareklamować tak jak inne psy. Proszę, odwiedźcie mnie w azylu, zapytajcie o Włochatka. Na pewno się zdziwią, że ktoś o mnie pyta, przecież tak niewiele osób wie o moim istnieniu ... W sprawie adopcji proszę dzwonić pod numery fundacyjne: 501 258 303, 502 385 252 lub 509 117 723 lub od razu przyjechać do Azylu: ul. Kosodrzewiny 7/9 04-979 WARSZAWA